Data wpisu: 19.06.2015

Copyrighter, copywriter, copyriter, a może kopirajter? Kim jestem i czemu nie stoję przy kserze?

Polski język jest jednym z najbardziej opisowych na świecie, a mimo to nadal trudno znaleźć rodzime określenie dla zawodu copywritera. Pisarz – pisze książki. Tekściarz – raczej słowa piosenek. Osobiście lubię tekstotwórcę, ale brzmi zbyt górnolotnie, aby nie zostać posądzonym o megalomanię lub co najmniej lekkie odchylenie od normy psychicznej. Zostaje więc copywriter. Właśnie – copywriter, nie: copyrighter ani nie copyriter. Takie kwiatki wciąż łatwo spotkać w przestrzeni Internetu.

Czy ja kopiuję podręczniki?

Zdradzę trochę o sobie. Formalnie mam prawo wpisać w rubryce zawód kilka pozycji. Na pewno dziennikarz. Zdecydowanie filolog. Na upartego (z lekkim nagięciem faktów) nauczyciel. Gdybym zajrzał do lat bardzo wczesnej młodości dorzuciłbym jeszcze montera wentylacji (ale to przygoda, więc raczej się nie liczy). Co z copywriterem? To moja życiowa specjalizacja, z której żyję i daję żyć zespołowi Solumy Content.

Zagrajmy jednak w skojarzenia. Nie prowadziłem badań w tym zakresie, ale każdy zawodowy copywriter ma dużą szansę spotkać się z podejrzeniem ze strony nie do końca zorientowanych osób, że dzień swojej pracy spędza przy ...kserokopiarce. Przecież copy musi oznaczać kopiowane, a writer – chyba coś ze słowami, czyli najpewniej kopiuje podręczniki dla studentów! 

Komiczne, ale prawdziwe, wierzcie mi.

Copyrighter – blisko, ale nie...

Wiecie, co w zasadzie oznacza to słowo? Copyrighter jest osobą, która w bliżej nieokreślony sposób miałaby zajmować prawem autorskim lub posiadać prawa autorskie do jakiejś wartości (najpewniej intelektualnej). Tak się zastanawiam i nie, na pewno to nie jest moja profesja (choć prawami autorskimi siłą rzeczy muszę rozporządzać).

Smutne jest to, że nawet w branżowych zakątkach Internetu można znaleźć takie cudeńka. Często osoby, które chciałyby zawodowo zajmować się pisaniem tekstów na zlecenie, nie są w stanie prawidłowo zapisać nazwy tej profesji. Wciąż trafiają do mojej skrzynki mailowej pytania o pracę dla copyrightera lub copyritera (na to chyba nawet nie ma definicji).

Sami siebie określamy często mianem kopirajterów, ale jest to wyłącznie humorystyczne. Spotyka się także skrótowe copy. W zasadzie wszystko jest już lepsze od tego wstrętnego copyrightera, copyritera i – to szczególnie! - od obsługującego ksero. 

Michał Wynarski


Autor wpisu:
Michał Wynarski Soluma Content

Cenisz sobie naszą wiedzę?

Wykorzystaj ją dla dobra Twojej firmy! Sprawdź ofertę copywritingu/content marketingu i zamów potrzebne Ci usługi lub skorzystaj z darmowej konsultacji z ekspertem.

Darmowa konsultacjaSprawdź cennik

Stosujemy pliki cookies. Jeśli nie blokujesz tych plików (samodzielnie przez ustawienia przeglądarki), to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Zobacz politykę cookies.
Przewiń do góry