Data wpisu: 14.05.2017

Dlaczego za teksty należy płacić z góry? Wyjaśnienie dla klientów

Niedawno zadzwonił klient zainteresowany współpracą. Odbyłem z nim dość interesującą, choć krótką rozmowę. Wcześniej w odpowiedzi na zapytanie przygotowałem ofertę, która – jak zawsze – zawierała adnotację, iż opłata za wykonanie usługi jest pobierana z góry. To wzbudziło poważne wątpliwości klienta. Stosując dość agresywną retorykę starał się odwieść mnie od tej zasady i nakłonić do napisania tekstów bez żadnej opłaty, ewentualnie (o łaskawco!) po przelaniu „jakiejś” zaliczki. Rozmowa zakończyła się dość szybko, bo zasada jest prosta i za napisane przez nas teksty należy płacić z góry. Pomyślałem jednak, że warto wyjaśnić, dlaczego tak właśnie jest. No to wyjaśniam.

Powód prozaiczny: nierzetelni klienci

Klienci, którzy mają obiekcje co do zasadności płacenia za usługę z góry, bardzo często pytają: „A jaką mam gwarancję, że pan te teksty przyśle?” Odwróćmy zatem sytuację. Jaką ja mam gwarancję, że klient za te teksty później zapłaci? Punkt widzenia zawsze zależy pod punktu siedzenia.

Oczywiście, jest umowa, która teoretycznie chroni interesy obu stron. Jednak bądźmy poważni. Kto będzie się sądzić o zapłatę 200-300 złotych, bo o takie kwoty czasami chodzi w zawodowym copywritingu? Nikt. Takie pieniądze nie skuszą nawet firmy windykacyjnej.

Dlatego zapłata z góry jest jedyną w 100% pewną formą gwarancji, że copywriter otrzyma pieniądze za swoją pracę. Nierzetelni lub – nazywając rzecz po imieniu – nieuczciwi klienci wciąż się trafiają, dlatego po prostu trzeba się przed nimi zabezpieczać.

Tekst to nie telewizor

Klasyczny argument podnoszony przez klientów to taki, że właściwie nie ma różnicy między tekstem, filmem, usługą manicure, wystąpieniem publicznym i telewizorem. Towar to towar, a klienci lubią wiedzieć, za co płacą. Jest w tym oczywiście trochę racji, ale warto zwrócić uwagę na dość istotną kwestię.

Nie ma firmy, która wypożyczyłaby telewizor do domu „na próbę”. Najpierw trzeba za niego zapłacić, a tak naprawdę dopiero po podłączeniu do domowej anteny i kilkunastu godzinach oglądania można stwierdzić, czy to był dobry wybór.

W sklepie klient co najwyżej obejrzy sobie obudowę i oceni, czy telewizor mu się podoba. Zatem twierdzenie, że kupuje się telewizor wiedząc, za co się płaci, jest z praktycznego punktu widzenia mocno naciągane.

Czy zapłacenie za teksty z góry jest „kupowaniem kota w worku”?

Nie do końca. Każdy klient może przecież zapoznać się z wcześniejszymi realizacjami copywritera, porozmawiać z nim, wymienić maile, poprosić o referencje i sprawdzić listę dotychczasowych klientów. Już na tej podstawie można ocenić, czy dana firma jest wiarygodna czy też nie. Jeśli do tego copywriter wystawia fakturę, to znaczy, że stać go na legalną działalność, a więc nie narzeka na brak klientów. Biorąc to wszystko pod uwagę nie można mówić o kupowaniu usługi czy produktu w ciemno.

Oczywiście z punktu widzenia klienta ważna jest renoma firmy copywriterskiej. To także można dość łatwo zweryfikować, chociażby szukając opinii w sieci czy zaglądając na portale branżowe typu Golden Line.

Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o tym, że twórczość kreatywna, a do takiej kategorii możemy zaliczyć copywriting, jest obciążona czymś niemierzalnym – gustem. Może się przecież zdarzyć, że tekst jest napisany rewelacyjnie i na 100% zwiększy konwersję, ale kompletnie nie trafia on w estetykę zamawiającego. Czy copywriter nie wykonał zadania? Czy nie kierował się wytycznymi, jakie podał mu klient wypełniając brief? Nie. Dlaczego w takim razie miałby ryzykować, że zamawiający nie zapłaci za wykonaną pracę, bo jej efekt mu się zwyczajnie nie podoba?

Oczywiście nie mam tutaj na myśli sytuacji skrajnych, gdy tekst ewidentnie jest słaby, grafomański i czuć na kilometr, że jego autor nie ma pojęcia o copywritingu. Jednak większość copywriterów rzetelnie podchodzi do sprawy, inwestuje w swój rozwój, poświęca mnóstwo czasu (tak, napisanie tekstu sprzedażowego nie zajmuje 5 minut), a więc chce otrzymać za to zapłatę. Kopanie się z klientem prezentującym postawę szatniarza z „Misia”, jest bez sensu.

Wniosek? Ani ja, ani moi współpracownicy nie będziemy naginać zasady płacenia za teksty z góry. Zawsze uczciwie informuję o tym klienta w ofercie. Jeśli ten warunek komuś nie odpowiada, rozumiem i się nie obrażam. Tego samego oczekuję jednak od drugiej strony.

PS. Od opisanej reguły są 2 wyjątki:

  1. Wysoka wartość zlecenia.

  2. Stała współpraca z klientem, który jest już znany i wykazał się rzetelnością.   


Autor wpisu:
Michał Wynarski Soluma Content.

Cenisz sobie naszą wiedzę?

Wykorzystaj ją dla dobra Twojej firmy! Sprawdź ofertę copywritingu/content marketingu i zamów potrzebne Ci usługi lub skorzystaj z darmowej konsultacji z ekspertem.

Darmowa konsultacjaSprawdź cennik

Stosujemy pliki cookies. Jeśli nie blokujesz tych plików (samodzielnie przez ustawienia przeglądarki), to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Zobacz politykę cookies.
Przewiń do góry